środa, 30 marca 2011

Matka Teresa od kotów

Wczoraj oglądaliśmy film "Matka Teresa od kotów".

Ten film to dowód na to, że można pokazać Zło bez ani jednej sceny przemocy. Wszystko jest tu czytelne i zrozumiałe. Historia opowiadana jest wstecz od momentu aresztowania głównych bohaterów. Pokazany jest rok z życia przeciętnej rodziny. Mieszkają w kamienicy czynszowej. Matka pracuje jako agent ubezpieczeniowy, ojciec jest żołnierzem, właśnie wrócił z misji. Starszy syn uczy się w jakiejś szkole psychotroniki czy czegoś podobnego. Młodszy do szkoły wcale nie chodzi - jest zapatrzony w brata. Najmłodsza córka po prostu jest.

Czy zwykła rodzina może tak bardzo rozpaść się w ciągu 12 miesięcy? Ojciec się wyprowadza, starszy syn coraz bardziej brutalnie traktuje wszystko dookoła, młodszy słucha tylko jego. Matka powoli znika z ich świata i ze świata w ogóle.

"Matka Teresa od kotów" to debiut filmowy Pawła Sali - wcześniej pracował dla teatru jako dramaturg i reżyser. I film ma w sobie coś teatralnego.

Podobała mi się w nim atmosfera niedopowiedzeń. Niedokończoność pewnych scen, rozmów. Mimo tego wszystko jest jasne i proste. Podobała mi się gra aktorów. Może najmniej Filipa Garbacza, który grał młodszego z braci, ale on ma jeszcze czas na grę. Rewelacyjna jest za to Ewa Skibińska w roli Teresy.

Ogólnie rzecz biorąc polecam tym, którzy jeszcze nie oglądali.

8 komentarzy:

Margarithes pisze...

Nie oglądałam ;/ Może kiedyś nadrobię :)

Rybiooka pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Beata pisze...

Oglądałam ten film w ubiegłym roku, wiesz, ja nie odebrałam tego, tak że rodzina rozpadła sie w 12 miesięcy... to w nich tkwiło od dawien dawna, od początku, matka wychowana w rodzinie zastępczej nie potrafiła okazywać uczuć, ojciec - watek pedofilny mocno podkreślony, między matka a starszym synem tez pewien rodzaj napięcia seksualnego, to ich drążyło od lat, jak rdza

Latarnik pisze...

Beato, wcale nie napisałem, że tylko te 12 miesięcy spowodowało rozpad. Pewnie, że takie rzeczy tkwią w ludziach od najwcześniejszych lat. Nie zgodzę się jednak z wątkiem pedofilnym. Ja myślę, że był to tylko pomysł starszego syna, który w ten sposób pozbył się ojca z domu. On był zazdrosny o młodszego brata i nie mógł znieść, że ojciec jest dla niego jakimś autorytetem. Między starszym z braci a ojcem na pewno był jakiś konflikt z dzieciństwa skoro tak bardzo to chłopakowi przeszkadzało. W ogóle Artur czyli starszy syn był wewnętrznie mocno skonfliktowany ze wszystkim co go otaczało. Stąd cała tragedia...

marcinsen pisze...

Przymierzam się do tego, choć po "Dom Zły" mam lekką traumę, co do ciężkich filmów. "Dom Zły" był genialny, ale pozostawił mnie w stanie rozstrojenia nerwowego, boję się tego samego przy "Matce Teresie..."

Beata pisze...

Latarniku, może mam skrzywienie zawodowe:)

Latarnik pisze...

Marcin, spokojnie możesz oglądać. "Matka Teresa" jest znacznie bardziej wyciszona niż "Dom zły". Myślę, że pod względem pokazywania emocji w "Matce Teresie" więcej trzeba się domyśleć. Wszystko jest jakby niedopowiedziane.

Anka W. pisze...

Jak Margo nie widziałam, zachęciłes gdy będzie okazja.

Choć ostatnio wolę komedie
..dla równowagi .