wtorek, 20 kwietnia 2010

Kraina Traw

Jakiś czas temu obejrzeliśmy film Terry`ego Gilliama "Tideland" czyli "po polsku" - "Kraina Traw".



Monice się nie podobał. Mnie - bardzo. Lubię takie zakręcone schizofreniczne filmy. Bardzo kojarzył mi się z ulubionym "Arizona Dream" - podobne scenerie, podobne elementy ze świata nierealnego...

Film dziwny już z założenia, bo akcja zaczyna się w domu gdzie matka i ojciec ćpają ostro, a ich córeczka doskonale w tym funkcjonuje. Ładuje ojcu strzykawkę z herą i podaje do ręki, patrzy jak on to wstrzykuje i zaczyna odlatywać. Matka nagle umiera z przedawkowania. Córka z ojcem uciekają na głuchą wieś, gdzie on też umiera. I w tym momencie dopiero zaczyna się zabawa :)

Dużo w "Krainie Traw" nawiązań do "Alicji w Krainie Czarów". Dziewczynka czyta fragmenty książki, spotyka postaci, które w oczywisty sposób kojarzą się z jej bohaterami. Jest Królowa, jest Kapelusznik. 

Trudno właściwie opisać o czym tak naprawdę jest ten film. Czy o świecie wewnętrznym kilkuletniej dziewczynki, który nagle staje się rzeczywistością? Czy o głębokiej amerykańskiej wsi, gdzie żyją najwięksi dziwacy świata - mimo, iż są zupełnie realni, prawdziwi i możliwi do wytłumaczenia?

Jeśli ktoś lubi zakręcone i niejednoznaczne filmowe opowieści, to bardzo polecam :)

13 komentarzy:

malinconia pisze...

Czytałam książkę, cudowna, filmu nie widziałam.

Kopacz pisze...

Jak dobrze pamiętam to ten od Fisher King. Kino specyficzne, ale warte obejrzenia :)

marcinsen pisze...

Swietny film! Jeff Bridges jak zwykle super;). No i klimat niepowtarzalny.

Latarnik pisze...

Malinconia, no właśnie książkę chciałbym zdobyć, ale nigdzie nie mogę jej znaleźć. Może masz jakieś namiary?

Margarithes pisze...

Już mi się podoba, oj!

Rybiooka pisze...

A bo na zajawce był straszny a ja lubię straszne filmy :) a okazał się tylko zakręcony...

lelevina pisze...

Terry Giliam to jeden z moich ulubionych reżyserów. Zawsze potrafi nakręcić coś takiego, że zapomnieć o tym nie sposób. Traw jeszcze nie widziałam. Na razie przymierzam się do "Funny Games" Michaela Haneke...

Anonimowy pisze...

słyszałam dużo sprzecznych opinii na temat tego filmu, ale im więcej o nim słucham, tym bardziej chcę go obejrzeć ;)

Anhelli pisze...

Nie wiem jak ty, ale ja dałabym wiele, aby zamieszkać na amerykańskim południu... Alabama, Luizjana i te tematy... Ajajajaj! Naleśniki z syropem klonowym, puree ziemniaczane i kawał smażonej na grillu rybki :) Grrr...
Czy dobrze pamiętam? Grał w tym filmie Bridges? Fajny obraz, ubawiłam się kiedy mała przebierała się przed lustrem XD

Pozdrawiam serdecznie :)

Latarnik pisze...

Amerykańskie południe... Jak już to New Orlean :)Bridges grał - świetnie!
Giliam jest wart oglądania cokolwiek nakręci :)

Kopacz pisze...

Funny Games obie wersje są masakrujące. Bardzo ciekawa, wręcz wyuzdana analiza okrucieństwa i ludzkiego bestialstwa w czystej postaci. Mocna rzecz, przedstawiona w przemyślany i ambitny sposób. Polecam Lelevino.

embe pisze...

obejrzę z wielką przyjemnością, po tak interesująco zrecenzowanej fabule ;)

MI MI pisze...

Genialny film, przypomniałeś mi o nim.