niedziela, 5 lipca 2009

Poranek z dziewczętami czyli sens na lody :)

Tak... Jest niedziela... Wczoraj posiedziałem deczko dłużej przy kompie (skorzystałem z nieobecności mojego osobistego przywoływacza do porządku czyli Rybiookiej ) i dziś pobudka bardzo wczesna była raczej niewskazana. Tymczasem około 6.40 wchodzi do sypialni Agata i zagaja:

-Tato, a wiesz, że wczoraj, w sobotę był sens na lody?

No i nie śmiałem się tylko dlatego, iż obok jeszcze spała Zosia. Agata się zawinęła do siebie, ja przymknąłem jeszcze oczy, ale nie dane mi było spokojnie się zdrzemnąć. Zosia wstała, wytarabaniła się z łóżka i poszła na pokoje. Za moment wraca i pyta:

- A gdzie jest moje KANKĄCE APE APE??

No i już nie dało się spać :)

Gwoli wyjaśnienia:

- sens na lody wziął się stąd, iż statnio na spacerze w mieście podczas wielkiego upału stwierdziłem, że NIE MA SENSU kupować lodów, bo za moment nam się rozpuszczą i nici z jedzenia. A wczoraj dzieci lody jadły więc sens był

- z kankącym Ape Ape to historia jest dłuższa. Zosia bardzo lubi Kubusia Puchatka. Ogląda bajki i książeczki. Od samego początku właśnie na Kubusia mówi Ape Ape. Jakiś czas temu dotarł do nas kolejny katalog QUELLE. Na końcu są zabawki dla dzieci właśnie tam znajduje się coś co ma być SKACZĄCYM KUBUSIEM PUCHATKIEM czyli czymś w rodzaju interaktywnej zabawki, na którą dziecko siada, a zabawka podskakuje i się obraca. A że Zosia jeszcze nie umie wszystkiego powiedzieć po dorosłemu to skaczący Kubuś jest kankącym Ape Ape..




 

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

słodkie:-)

Buziaki dla was

Holden JAREK Cyprian pisze...

SENS na lody, sens na miłość:)))

MajaK pisze...

....:)...dziecięca logika jest nieubłagana....:)...lubię śledzić słownik Twoich córeczek....mają opiękne pomysły ...:)...

Latarnik pisze...

Caminho: słodkie to one są tylko czasami :)
Holden: masz rację
MajaK: to co ja wrzucam na bloga to jest ledwie namiastka tego, co one potrafią wymyśleć :)

marcinsen pisze...

Dzieci są genialne w używaniu języka!:)) Pamietam swojego bratanka. Bardzo lubił huśtać się wysoko na huśtawce (miał może z dwa, albo trzy lata). No i przy tym huśtaniu, jego mama wołała "ichaaa!", co mały podłapał i kiedy chciał się huśtać wołał "ichaa!". No i pewnego dnia mały spogląda w niebo, pokazuje palcem i woła "ichaaa". Patrzymy, a tam samolot leci:)). Od tego czasu samolot był już "ichaa" i w sumie logicznie - też fruwał w górze, jak on na huśtawce:))

Margarithes pisze...

dziewczyńska słodkość :)

Zazdroszczę :)

Anonimowy pisze...

sens na lody u mnie jest zawsze, niezaleznie od tego jak szybko się topią :-D

no widzisz...Twoja radiówka lepsza od mojej neostrady...

chwilowo działa...oby!

pozdrawiam ciepło Ciebie i cały Twój harem ;-)

Latarnik pisze...

Haha.. Rozbawiłaś mnie Emmo :) Radiówka jest cienka, ale mam to szczęście, że mogę korzystać z netu w pracy. Tu się nic nie zawiesza, a na net w domu narzeka Rybiooka...